Dziś obchodzimy 231. rocznicę wymarszu brygady Antoniego Madalińskiego z Ostrołęki. Wydarzenie to dało sygnał do wybuchu powstania, które do historii przeszło pod nazwą kościuszkowskiego.
Co spowodowało, że do tego doszło?
Po przegranej wojnie w obronie Konstytucji 3 maja i sejmie grodzieńskim Rzeczpospolita stała się w jeszcze większym stopniu zależna od Cesarstwa Rosyjskiego, czego wyrazem była m.in. konieczność przeprowadzenia redukcji armii. Proces ten był w miarę możliwości opóźniany, lecz nie można było zahamować go całkowicie. Ponadto Madaliński, podobnie jak i część oficerów dowodzonej przez niego 1. Wielkopolskiej Brygady Kawalerii Narodowej, zaangażowany był w działalność spiskową, o czym dowiedział się Osip Andriejewicz Igelström – poseł nadzwyczajny – czuwający nad interesami rosyjskimi w Rzeczpospolitej. Początkowo Madalińskiemu udało się odsunąć od siebie podejrzenia, lecz pod koniec lutego i na początku marca 1794 r. pętla wokół brygady zaciskała się coraz mocniej. 10 marca aresztowano w Warszawie jednego z jej oficerów, a na 11 marca wezwano Madalińskiego do stolicy.
Oba zasygnalizowane czynniki spowodowały, że trzeba było działać w sposób zdecydowany. Madaliński podjął decyzję o skoncentrowaniu większości podległych sobie sił w Ostrołęce i w jej okolicach pod pozorem przeprowadzenia wspomnianej redukcji. Wacław Tokarz pisał: „Oficerowie złożyli wtedy przysięgę nieznanej nam bliżej treści, podobno «na wierność Madalińskiemu i obronę wolności»”. Niektórych nieobecnych lub niepopierających powstania oficerów zaocznie skazano na infamię lub śmierć (taki los spotkał m.in. Henryka Dąbrowskiego – późniejszego bohatera Legionów Polskich we Włoszech).
Madaliński w raporcie wysłanym do Komisji Wojskowej tak tłumaczył powody swojej decyzji:
„Gdy chciałem do urządzenia Prześw. Komisji Wojskowej rozkazów przystąpić, przymuszony od podkomendnych moich — musiałem przystąpić do wspólnego z nimi czynu. Zamiar nasz jest nie inny, jak tylko, do ostatniej już przyprowadzeni hańby, desperacji chwycić się musieliśmy. A gdy w własnej Ojczyźnie miejsca dla siebie znaleźć nie mogliśmy, u innych losu szukać musimy Polaka. Nie myślą psucia rządu krajowego, ani rewolucyjną lub uciemiężania obywateli, ani też na podniecanie kogo, lecz szczególnie szukając losu swojego, przychodzi rzucać nam ojczyste gniazda i kraj, któremu wierność poprzysiężoną chowamy w sercach naszych. Lecz kiedy własna nasza rządna władza dobrowolnie nas wypędza, cóż nędznym więc pozostać może. Gdyby zaś przez kogokolwiek bądź napadniętymi byliśmy, obrona nasza jest sprzysiężona dopóty, dopóki każdy co do jednego na placu zemsty nie stanie się ofiarą. W tej samej okoliczności cała komenda obszerniejsze czyni do Najjaśniejszego Króla zgłoszenie, które i publiczności dla tłumaczenia się podamy. A gdyby z Najwyższej Opatrzności zrządzenia kiedy do obrony własnej Ojczyzny użyci byśmy mogli, za pewnym rozkazem, uprosiwszy sobie uwolnienie, z największą skwapliwością pospieszymy na łono Ojczyste do tej tak bardzo od nas pożądanej usługi”.
Madaliński okrężną drogą przez Mławę, Raciąż, Wyszogród i dalej przez Sochaczew oraz Kielce pomaszerował w kierunku Krakowa. Rozpoczęła się ostatnia przedrozbiorowa walka Polaków o wolność.
Ilustracja tytułowa: Pocztówka, wyd. Polonia Kraków, nr inw. MKK/HA/1477.