Wizyta w atelier

Wizyta w atelier

Istnieją fotografie bardzo małych dzieci, na których trudno dostrzec ich szczęśliwą minę. Szkoda, ponieważ taka fotografia miała krążyć po rodzinie i zagościć w niejednym albumie. A tymczasem na wybranych z muzealnych zbiorów zdjęciach dzieci są poważne, niemal wystraszone. Na pierwszej fotografii wykonanej przez Franciszka Waltza dziecko stoi, trzymając kurczowo poręcz krzesła ograniczającą przestrzeń poznawczych ekspedycji. Przygląda się czemuś z uwagą i naburmuszoną miną. Stać tak musiało dłuższą chwilę, ponieważ wykonanie fotografii trwało znacznie dłużej niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni dzisiaj. Musiało być też podtrzymywane, by wydłużyć statykę. Fotograf retuszował rękę lub całą postać osoby asekurującej, albo używał innych forteli. Kolejne fotografie, wskutek niestarannego retuszu i innych niedokładności, zdradzają więcej szczegółów teatrum rozgrywającego się w atelier. Na drugim i trzecim zdjęciu widzimy chłopca stojącego na parapecie okna oraz siedzącego na tymże parapecie z pieskiem. Mimo że okno jest atrapą ustawioną na podłodze, wyobrażamy sobie napięcie, np. matki trzymającej malca (gdzieś za zasłonką, na zaplecku), skupienie i odpowiedzialność fotografa, może jeszcze kogoś, kto wziął na siebie rolę mima, by odwrócić uwagę od traumatycznej wizyty w mrocznym i tajemniczym wnętrzu. Tyle było oczekiwań i zabiegów. Może liczono na więcej. A jednak nie wypadło tak źle. Dziecko sprostało wyzwaniu. Ponadto jest na tych zdjęciach istota robiąca wrażenie uszczęśliwionej. Czarny kundelek. Zakładamy, że nieodłączny przyjaciel dziecięcych igraszek i smutków, przyjaciel w potrzebie. (bk)

 

 

1. Fot. Franciszek Waltz, Ostrołęka, pocz. XX w., nr inw. MKK/HA/1653.
2. Fot. Partyka, Ostrów Maz., 1935 r., nr inw. MKK/HA/887.
3. Fot. Partyka, Ostrów Maz., 1935 r., nr inw. MKK/HA/888.