Na ekspozycji stałej „Ostrołęka i Kurpie. Między wątkiem historii a osnową życia” znajduje się kopia narzędzia muzycznego, niepozornego instrumentu nazwanego diablimi skrzypcami. Wykonana została na podstawie oryginalnego egzemplarza znajdującego się w Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu. Powstała w 2015 roku, a jej autorem jest lutnik – Zbigniew Butryn.
Eksponat znajduje się w części wystawy poświęconej codzienności na kurpiowskiej wsi w okresie międzywojennym, w jej ekonomicznej odsłonie. Część ta nosi tytuł „W rytmie kołowrotka”. Oprócz artefaktów związanych z tkactwem, guzikarstwem, koszykarstwem, stolarstwem znalazły się tu również eksponaty odnoszące się do zmierzchu – pory dnia w kulturze wiejskiej przynależnej do czasu magicznego, czasu modlitwy ale też wiejskich zabaw. Osoby, które były na ekspozycji, wiedzą, że narratorem każdej części wystawy są strofy z poematu Moja księga „Ostrołęka” (Efraim Goldbruch), albo innych utworów autorstwa Izraela Szterna – poety urodzonego w Ostrołęce w 1894 roku. W części nazwanej „W rytmie kołowrotka” wykorzystałam fragment wiersza O zmierzchu:
„o zmierzchu – skrzypce, gdy szatany
narzeczoną wyrywają z izby…”
Owe „szatany” mogły być przecież diabelskimi skrzypcami, których dźwięk porywał dziewczęta z domów.
Według badacza folkloru kurpiowskiego – Adama Chętnika w okresie międzywojennym kapele na Kurpiach nie stosowały już tego instrumentu. Na terenach nadnarwiańskich używany był w latach 1850–1870. Diable skrzypce zachowały się dłużej w wioskach leżących w pobliżu granicy z Prusami. Ich obecność w krajobrazie folklorystycznym Kurpi przedłużyli żebracy, którzy czasami ich używali, wydobywając bardzo jęczące brzmienie.
Ci, którzy jeszcze w okresie międzywojennym pamiętali ten prosty w budowie instrument, opowiadali Adamowi Chętnikowi, że granie na nim przypominało dziadowską muzykę. Umiejętność grania na nim, wbrew pozorom, nie przychodziła łatwo. Trzeba było mieć nadzwyczaj delikatny słuch muzyczny i odpowiednie wyczucie w palcach lewej ręki, którymi uzyskuje się każdy dźwięk osobno, pokręcając stale szpulą. Sposób wydobywania dźwięku przypominał nieco grę na pile. Oprócz wybijania taktu, ludowi wirtuozi wygrywali w całości różne pieśni powolne, np. dziadowskie; do szybszych służył tylko odpowiedni akompaniament.
Jak już wspomniałam, na wystawie znajduje się kopia diablich skrzypek. Wykonana została z myślą o osobach niedowidzących lub niewidomych, które mogą też w tym miejscu ekspozycji odsłuchać opis narzędzia. Diable skrzypce zaliczane są do grupy instrumentów zwanych chordofonami (gr. chorde – struna, phone – dźwięk). Źródłem dźwięku jest w nich napięta struna wykonana z suszonego jelita lub z drutu. W kopii ostrołęckiej lutnik zastosował metalową strunę, tak jak w tradycyjnych skrzypcach.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by wszyscy nieznający instrumentu mogli go dokładnie obejrzeć i, co ważne, wydobyć dźwięk z pomocą drewnianego kołeczka przynależnego instrumentowi. Zapewniam, nie uwierzycie, dopóki nie spróbujecie. I jeszcze jedno. Nie namawiam do złego.